Prezydent robi porządek z reklamami
  • Jednym z głównych powodów, dlaczego jest u nas brzydko, są szpecące reklamy, tablice, banery gdzie popadnie. Co prawda najgorszy baner, zasłaniający w Wiązownie obiekt, który miał rzekomo reklamować, właśnie zniknął. Ale nadal jest dużo reklam, wcale nie będzie mniej.
    Teraz Prezydent RP proponuje ustawę o ochronie krajobrazu, a tak naprawdę ustawę zmieniającą zapisy w niektórych innych ustawach, które mają dać lepsze narzędzia do ochrony krajobrazu. Rada Gminy może jako akt prawa miejscowego ustalić zasady umieszczenia reklam. Proponuje m.in. że gminy mogą pobierać opłaty za umieszczenie reklam. Wątpliwe jest, czy nasze władze gminne widzą problem w banerach, skoro szpecą one również gminne obiekty, jak ZSG w Wiązownie, GOK,Przedszkole w Pęclinie, UG. Warto też się zastanawiać, czy umieszczenie wielkiej tablicy informacyjno-reklamową przed samym kościołem w Wiązownie było dobrym pomysłem.

    Nowe zadania projekt przewiduje dla samorządu województwa. On ma przeprowadzić audyty krajobrazów w województwie, i wytypować priorytetowe obszary, dla których jest uzasadnione uchwalenie urbanistycznych zasad ochrony krajobrazu. Tam już można będzie budować tylko według dokładnie określonych zasad. Nam to chyba nie grozi.

    Informacja i projekt ustawy: http://www.prezydent.pl/dialog/fdp/samorzad-terytorialny-dla-polski/aktualnosci/art,32,fdp-krajobraz-polski-dobrem-publicznym.html
    Post edytowany przez obcy 2013-05-21 18:58:43
  • Idea oczywiście słuszna, ale obawiam się, że nawet jeżeli powstanie jakieś prawo to będzie je można sobie w buty włożyć tzn. ten papier na którym będzie ono wydrukowane... (Choć tak naprawdę to od 01.01. 2012 r. Dziennik Ustaw ukazuje się już tylko elektronicznie)...

    Problem jest znany od dawna. Śmiem twierdzić, że nasz umęczony kraj jest krajem o najbardziej zdewastowanej przestrzeni publicznej. Gorzej jest może w dawnym Sojuzie. Dewastacji jesteśmy winni przede wszystkim my sami bo nie potrafimy zrobić czegokolwiek bez wywieszenia 73 wielkich, fluorescencyjnych banerów wokół siebie.
    Czy jest to sklep z pietruszką, czy stacja benzynowa, czy punkt xero, czy wielkie delikatesy to już na 15 km przed musi być wielki baner. Jak ktoś chce sprzedać działkę to też obwiesza okolicę banerami.

    Twierdzę zatem , że tutaj niczego nie zadekretujemy. Musi się zmienić świadomość ludzka. Tworzenie nowego prawa nie daje żadnych rezultatów (vide np. Zarządzenie Prezydenta m.st. Warszawy nr 4240/2010) bo w naszym umęczonym kraju nie ma jak egzekwować przestrzegania poszanowania przestrzeni publicznej. Co z tego, że nowsze MPZP bardzo ściśle określają tzw. strefy ciszy reklamowej, ustalają kolorystykę elewacji, kolorystykę i geometrię dachu, wysokość ogrodzeń etc,) skoro większość ludzi ma to w dupie i tam gdzie dachówka ma być w odcieniach czerwieni zakłada dachówkę seledynową (Co tam. Ważne, żeby wyglądało zajebiście), Niestety nie ma takiej możliwości aby Państwo wyegzekwowało to co stoi w prawie. PINB sprawą się nie zajmie bo ma ważniejsze sprawy na głowie a nawet gdyby chciał się zająć, to przecież nie wejdą człowiekowi i nie zdejmą mu dachu, bo PINB musiałby rozpisać przetarg na wykonanie takiej usługi, nie mówiąc o tym, że nie ma na to pieniędzy, a poza tym człowiek od seledynowego dachu napuści na PINB pismaków którzy napiszą coś o "gestapowskich metodach stosowanych przez PINB"...

    Problem jest więc mentalny. Dlaczego przeciętny Czech, Duńczyk, Szekler z Siedmiogrodu, Szwab, Łotysz, Saksończyk, Toskańczyk budując sobie dom stara się maksymalnie dopasować do otoczenia (tak przyroda, jak i styl, gabaryt budynków w okolicy) a przeciętny Polak popełnia estetyczną i krajobrazową zbrodnię? To jest coś co tkwi w umyśle. Tu potrzebni są psychiatrzy a nie prawnicy.
  • Ostatnio w okolicy pojawił się jakiś mściciel, który robił porządek z tym badziewiem za pomocą noża :)

    Inna rada to bojkot tak reklamujących się pacjentów. Potwierdza mi się, że badziewnie reklamują się badziewiarze. Mnie szczególnie wk...urza :) płachta Mazowsza zasłaniająca widok przy wyjeździe z Kościelnej na Lubelską - nie wiem czy jeszcze wisi i płachty Wiktorii powiewające przy DK17.

    Co do problemu psychicznego to dotyczy on też szeroko spotykanego w gminie zbieractwa: tu trochę eternitu zostało może się przyda, zardzewiała buda od Forda Escorta rocznik '88 może gdzieś się zamontuje, stare okna, wanna, kwietnik w bębnie do pralki - cuda Panie...
  • Gmina jak na razie zaczęła walkę o estetykę przestrzeni publicznej od zbiórki starych opon, które jak wiadomo po pobielaniu wapnem idealnie nadają się na gazon kwiatowy przed domem.... Najefektowniej wypadają opony od traktora (oczywiście te tylne)...

    To prawda, że bojkot firm "reklamujących" się banerami i podobnym badziewiem jest pożądany i może być skuteczny, ale do tych ludzi musi jakoś dotrzeć komunikat, że nie kupuje u was bo wieszacie takie świństwa. Zastanawiam się jak to przekazać.
  • No dobrze, pozdejmuję swoje....
  • Yenza pisał(a):

    No dobrze, pozdejmuję swoje....



    Opony? ;>

    Nie wiem co, ale coś zrobić trzeba, skrzyżowanie DK17 i 721 wygląda okropnie, Kościelna niewiele lepiej, a Pawilon Handlowy to jedna wielka reklama.
    W rozwiązania systemowe nie wierzę. Bojkot? Czemu nie, "Do Bydgoszczy będę jeździł, a tu nie będę kupował". Pytanie czy takie "obrażanie się" przyniesie jakieś efekty? Osób aktywnie udzielających się na forum jest kilka, jest również kilka innych miejsc, które należałoby wówczas zjednoczyć. Wątpię aby wójt się w to zaangażowała, więc inicjatywa na szeroką reklamę raczej nie ma co liczyć...
  • Edziu pisał(a):

    Śmiem twierdzić, że nasz umęczony kraj jest krajem o najbardziej zdewastowanej przestrzeni publicznej. Gorzej jest może w dawnym Sojuzie.
    [...]
    Twierdzę zatem , że tutaj niczego nie zadekretujemy. Musi się zmienić świadomość ludzka.


    Nawet w Rosji można sobie radzić z tym problemem. W Sankt Petersburgu nie ma billboardów, płacht, lasu tablic, i to nie tylko w ścisłym centrum. I nie jest to wynikiem wychowania albo przekonania tamtejszych przedsiębiorców, konsekwentnego egzekwowania lokalnego prawa. Nie muszę Ci powiedzieć, że prawo ma czasem też funkcję wychowawczą. Oczywiście tylko, kiedy jest egzekwowane.

    Yenza pisał(a):

    No dobrze, pozdejmuję swoje....


    Two są jeszcze skromne ;-)
    Tak z ciekawostki, czy kiedykolwiek znalazł się klient, który zgłosił się, bo widział Twoją reklamę zewnętrzną? Śmiem twierdzić, że w przypadku usług polegających na zaufaniu taki sposób reklamowania się jest mało skuteczny. A może się mylę?
    Nawet w przypadku zakładu gastronomicznego, który chyba najbardziej zaśmieca okolice wraz z Mazowieckim Parkiem Krajobrazowym, mam wrażenie że ta reklama jest mało skuteczna. Myślę że 3 najważniejsze atuty takich obiektów to lokalizacja, lokalizacja i taka jakość usługi, że klienci są zadowoleni, wracają i polecają go innym.

    Mataj pisał(a):

    Bojkot? Czemu nie, "Do Bydgoszczy będę jeździł, a tu nie będę kupował". Pytanie czy takie "obrażanie się" przyniesie jakieś efekty?


    Wątpię. Szczególnie w przypadku firm, których grupy docelowej nie są lokalsi.

    Post edytowany przez obcy 2013-05-23 09:03:11
  • obcy pisał(a):

    Nawet w Rosji można sobie radzić z tym problemem. W Sankt Petersburgu nie ma billboardów, płacht, lasu tablic, i to nie tylko w ścisłym centrum.



    W Rosji akurat egzekucja prawa stoi na właściwym poziomie. Tego możemy im zazdrościć. Pisząc o tym, że w Post-Sojuzie jest gorzej miałem na myśli nie tyle zeszpecenie przestrzeni reklamami, ale ogólny postradziecki syf - tu zrujnowana hala fabryczna, tu 15 piętrowe bloki w środku szczerego pola, tu droga prowadząca donikąd etc.
    Na terenach bywszego Sojuza akurat centra większych miast są dopieszczone tak, że Szwajcarzy mogliby jeździć tam aby się uczyć. Np. centrum Moskwy, starówka w Baku czy centrum Erewania. Tam jest tak czysto i porządnie, że można jeść wprost z chodnika... No ale poza centrum tragedia jest taka, że nasz nadwiślański bałagan to oaza ładu i porządku ...
    Post edytowany przez admin 2013-05-23 10:08:39
  • obcy pisał(a):


    Yenza pisał(a):

    No dobrze, pozdejmuję swoje....


    Two są jeszcze skromne ;-)
    Tak z ciekawostki, czy kiedykolwiek znalazł się klient, który zgłosił się, bo widział Twoją reklamę zewnętrzną? Śmiem twierdzić, że w przypadku usług polegających na zaufaniu taki sposób reklamowania się jest mało skuteczny. A może się mylę?


    A to ja chyba nie kojarzę Yenza Twoich (może jakąś krypto reklamę urządzasz? :P)
    Wiem, tetryk się we mnie odzywa, ale jak patrzę na reklamy sprzed wojny, na Nowym Świecie było tego mnóstwo, ale jakoś po prostu zrobione ze smakiem. Ja nie jestem przeciwnikiem reklam, szyldów... Wszystkiego, ale z umiarem i smakiem...

    obcy pisał(a):


    Mataj pisał(a):

    Bojkot? Czemu nie, "Do Bydgoszczy będę jeździł, a tu nie będę kupował". Pytanie czy takie "obrażanie się" przyniesie jakieś efekty?


    Wątpię. Szczególnie w przypadku firm, których grupy docelowej nie są lokalsi.


    Dokładnie z tego samego powodu mam wątpliwości. Poza tym liczba lokali usługowo-handlowych jest dość znikoma, więc nikt nie będzie gnał parę km dalej do sklepu (no ok są wyjątki :P).
  • No faktycznie ... akurat klientów lokalnych brak pomimo reklamy .... a akurat w takich celowałam bo mam dosyć jazdy do W-wy i chętnie bym się przestawiła.... ale skoro wisi i nikt nie krzyczy ze przeszkadza to dlaczego nie...

    a co do kryptoreklamy to nigdy w życiu - podaję oficjalnie www.księgowa.com ( po polsku )
    ogłoszenie podawałam już kiedyś na forum ale również bez odzewu.... :-)

    Co do umiaru i smaku to niestety z doświadczenia wiem ze czasami estetyka nie idzie w parze ze skutecznością, niestety mam wrażenie że kiedyś społeczeństwo było bardziej wrażliwe również na bodźce estetyczne a teraz ( zupełnie nie wiem dlaczego ) czym bardziej wulgarne tym większy efekt - jaka kultura - takie reklamy ( poparte badaniami GFK )
  • Yenza. Słuszna konstatacja co do obyczajów w reklamie! Jako, że pracuję m.in. dla firm outdoorowych widzę co (jakie projekty layout'ów) przynoszą klienci. Raz do roku mam pacjenta który organizuje w Wawie "Targi Erotyczne" i co roku przynosi layout będący twardą pornografią.... Facet się potem dziwi, że nikt nie chce mu tego powiesić i krzyczy, że to obskuranckie państwo....
  • Co do reklam na NŚ, jeszcze w szkole ( choć to już odległe czasy) uczyliśmy się o dopasowaniu elementów architektury do istniejącego krajobrazu, z wykładów pamiętam że co do reklam i szyldów to była specjalna grupa grawerów i grafików choć wtedy tak się tego nie określało którzy zajmowali się tylko tym i było ich aż 16 w całej Warszawie, każda porządna firma zamawiała reklamy u .... artysty i dlatego były ładne, estetyczne, ładnie dobrane zarówno do profilu działalności jak i do miejsca w którym miały się pojawiać ...., pod uwagę była brana oczywiście także grupa docelowa odbiorców na NŚ nieczęsto pojawiali się budowlańcy z Pragi a na Różyku reklamy były już trochę inne.
  • Tak Was czytam i zastanawiam się na jakim świecie żyjecie? Lokalizacja? A jak ktoś prowadzi interes w swoim gospodarstwie domowym to co? Do wyrzucenia? A jak mają ludzie trafić do tych, którzy robią coś u siebie?
    Krzyczy się o bezrobociu. A skąd mają się brać te miejsca pracy? Żeby móc zatrudniać ludzi trzeba jakoś funkcjonować na rynku. Bez reklamy? Niemożliwe!
    Zamiast gadać głupoty należało by może się zastanowić jak wspomóc przedsiębiorczych.
    Tak Wam przeszkadzają reklamy? Ciekawe z czego żyjecie, bo chyba nie z własnej działąlności.
    Jeszcze raz powtórzę pytanie - czy ci, którzy bez reklamy nie zaistnieją na rynku mają przejść na bezrobocie? Na garnuszek państwa?
    Doradzam trochę zastanowienia, zanim się wytoczy działa.
  • Mic pisał(a):

    Tak Was czytam i zastanawiam się na jakim świecie żyjecie? Lokalizacja? A jak ktoś prowadzi interes w swoim gospodarstwie domowym to co? Do wyrzucenia? A jak mają ludzie trafić do tych, którzy robią coś u siebie?
    Krzyczy się o bezrobociu. A skąd mają się brać te miejsca pracy? Żeby móc zatrudniać ludzi trzeba jakoś funkcjonować na rynku. Bez reklamy? Niemożliwe!
    Zamiast gadać głupoty należało by może się zastanowić jak wspomóc przedsiębiorczych.
    Tak Wam przeszkadzają reklamy? Ciekawe z czego żyjecie, bo chyba nie z własnej działąlności.
    Jeszcze raz powtórzę pytanie - czy ci, którzy bez reklamy nie zaistnieją na rynku mają przejść na bezrobocie? Na garnuszek państwa?
    Doradzam trochę zastanowienia, zanim się wytoczy działa.




    1. Ja też prowadzę działalność - bez reklamy ani rusz ... :-) ,
    2. Specyfiką tego forum jest to że część forumowiczów narzeka .... trzeba to przyjąć ( nie oznacza to zgadzać się ) i konstruktywnie dyskutować lub po prostu zająć się innym innym tematem :-) .

    3. To że nie jestem przeciwko reklamom nie oznacza że uważam je za gustowne....

    4. Tak dla informacji czym się zajmujesz?
    Post edytowany przez Yenza 2013-05-24 19:28:18
  • Są reklamy i reklamy... Od tego zacznijmy. Ja powtarzam, przeciwko reklamom nie jestem, jestem przeciwko wrzucaniu "pięknych" banerów wszędzie gdzie popadnie...
    Pełna zgoda - bez reklamy ani rusz.
  • Dla mnie tabliczki na słupach, ogłoszenia poprzyklejane jak popadnie i oczoje..e banery to śmieci. Wieszanie takiego chlamu to jak wozenie smieci do lasu. Przejdzcie sie Koscielna i zobaczcie do jakiej wysokosci sa obwieszone slupy. Mic - Ci którzy bez smiecenia nie zaistnieja na rynku powinni przejść na bezrobocie.

    Urzędowi Gminy który powinien dbać o porządek zabrakło płotu na reklamy i dorobili chłopaki drewniane rusztowania na plachty marvela :)
  • A jednak można! Właśnie nadrabiałem zaległość w lekturze i w miesięczniku "Inwestor" trafiłem na ciekawy artykuł dot. Krakowa, jest tam wątek m.in. o pozbywaniu się reklam z przestrzeni Starego Miasta. Miasto z reklamami walczy i jest w tym konsekwentne. Najbardziej przemawia możliwość porównania jak wyglądały poszczególne kamienice przed zdjęciem z nich śmieci w postaci reklam i po oczyszczeniu.
    Różnica jest kolosalna - vide dołączone zdjęcie. Po wyrzuceniu reklam od razu nasuwa się skojarzenie, ze środkowoeuropejskim miastem a nie z azjatycką metropolią....
  • AlBundy pisał(a):

    Dla mnie tabliczki na słupach, ogłoszenia poprzyklejane jak popadnie i oczoje..e banery to śmieci. Wieszanie takiego chlamu to jak wozenie smieci do lasu. Przejdzcie sie Koscielna i zobaczcie do jakiej wysokosci sa obwieszone slupy. Mic - Ci którzy bez smiecenia nie zaistnieja na rynku powinni przejść na bezrobocie :)



    Qurcze mam wrażenie ze wszystkich traktujesz jak "instytucje " reklamujące swoje "usługi" za wycieraczkami samochodów w Śródmieściu.....

    od czegoś trzeba zacząć - można od reklamy, ja np. "nie zaistnieję" na lokalnym rynku bez reklamy a nie będę stać pod gminą i wciskać na siłę ulotek ani wizytówek - bo to jest dopiero "zaśmiecanie "

    a i jeszcze jedno - kto będzie łożył na tych wszystkich którzy się nie będą reklamować, nie zaistnieją i przejdą na bezrobocie - gmina się "rozwinie" , inwestycje ruszą bo będzie z czego, inteligencja będzie się rozwijać ... gdzieś "na marginesie" itd.

    patrząc pod tym katem to po co się starać - sprzedać dom i za uzyskane środki przenieść się do Hiszpanii dom od "państwa" można kupić już za około 100 tys EUR i spokojnie przejść na świadczenia socjalne ....

    pytanie przy takim podejściu i wsparciu lokalnej przedsiębiorczości jaka jest szansa na utrzymanie standardu - nie mówiąc już o rozwoju, i jak ci "bezrobotni" podejdą do ewentualnych "nowych" miejsc pracy choćby i w centrum handlowym ....

    Post edytowany przez Yenza 2013-05-27 10:30:56
  • A czy nie wystarczyłoby gdyby każdy kto potrzebuje ograniczył się do szyldu (np. na ogrodzeniu) o wymiarach 40x60 cm / 60x90 cm. Dyskutujemy o wywieszanych reklamach / banerach a chyba zapominamy, że w tej chwili ( a tendencja jest rosnąca) większość tzw. potencjalnych odbiorców jeżeli czegoś szuka to robi to w google....
    To jest chyba jakiś mit, że jak się obwieszę 47 żarówiastymi banerami to interes będzie mi hulał. Najlepszą reklamą jest zadowolony klient który poleci mnie swym znajomym...
  • Tylko ja np żadnych klientów lokalnych nie mam, a już widzę komentarze jak w swojej okolicy ( krajobrazowo - spacerowej) zaczynam wywieszać reklamę - coś mi się kojarzy z inkwizycją, chyba lepiej tam gdzie faktycznie kilka banerów wisi i wszyscy którzy są zainteresowani szukają.
    Mnie z zaśmiecaniem bardziej kojarzy się właśnie takie małe naćkane i wszędzie ....

    Chyba pójdę do pracy do Skarbówki wtedy reklama zbędna....
    Post edytowany przez Yenza 2013-05-27 10:48:18
  • Edziu pisał(a):

    A jednak można! Właśnie nadrabiałem zaległość w lekturze i w miesięczniku "Inwestor" trafiłem na ciekawy artykuł dot. Krakowa, jest tam wątek m.in. o pozbywaniu się reklam z przestrzeni Starego Miasta. Miasto z reklamami walczy i jest w tym konsekwentne. Najbardziej przemawia możliwość porównania jak wyglądały poszczególne kamienice przed zdjęciem z nich śmieci w postaci reklam i po oczyszczeniu.
    Różnica jest kolosalna - vide dołączone zdjęcie. Po wyrzuceniu reklam od razu nasuwa się skojarzenie, ze środkowoeuropejskim miastem a nie z azjatycką metropolią....



    Tu wchodzi konserwator zabytków.... ale fakt różnica ogromna i efekt dużo lepszy...

    ale tu nie Krakowska Starówka tylko wiocha - przepraszam urokliwe tereny podmiejskie... :-)
  • Yenza, mówisz że masz baner a nie masz klientów lokalnych - to jaki sens wieszania. Kup sobie bazę nowych podmiotów z Wiązowny z COIG. http://www.coig.com.pl/marketingowe-bazy-firm_adresy_polskich_firm.php
    Zrób wysyłkę - wyjdzie pewnie +/- tyle co wieszanie banera a skuteczność większa.

    U mnie wisiały tabliczki firmy z Wołomina, gość przejeżdżał to powiesił a co tam, za darmo jest. Po innym pacjencie sprzątałem ogłoszenia oklejone stretchem do drzewa. Wiadomo wiocha inni wieszają to ja też powieszę.

    Post edytowany przez AlBundy 2013-05-27 12:20:01
  • W Twoim przypadku mała tablica na płocie na pewno niewiele daje. Ale reklama w "dobrych" miejscach w Wiązownie chyba też nie? Może warto stawiać sobie pytanie, czy korzystałabyś z usług firmy, widząc tylko reklamę outdoorową, najczęściej wyłącznie z rodzajem usługi i telefonem komórkowym, bez nazwy firmy/nazwiska, adresu itp. Ja pytałbym wśród znajomych, ewentualnie w internecie. Nie lubię facebook, ale jako narzędzie marketingu jest świetny. Niekoniecznie dla Ciebie (a może jednak?), ale w przypadku gastronomii taki sposób reklamy może być przyjemny i skuteczny, jak dowodzi Mniam Mniam.
    Jest dużo więcej możliwości reklamy niż tylko płachty i kartki na płotach i masztach, sposoby bardziej skuteczne i szanujące otoczenie.
  • W Krakowie to nie tyle konserwator zabytków "oczyścił teren", bo konserwator zabytków może wydawac nic nie znaczące decyzje pełne oburzenia (jest to całkowicie zbędna instytucja). Miasto wykorzystało to, że jest właścicielem elewacji (bo jest właścicielem budynku). Do tego ktoś tam chyba egzekwuje zapisy MPZP, które bardzo ściśle opisały co wolno wieszać a czego nie. Zastanawia mnie ta egzekucja. Że co? Przyjadą i zdejmą komuś np.neon którego nie powinno tam być? Niby tacy centusie, ale warsiawka może tylko pomarzyć o takiej skuteczności. W Warszawie jedynym "sukcesem" w walce z reklamami jest ich wyrzucenie z pasa drogowego, co spowodowało, że reklamy przeniosły się o 2-3 metry w bok - już poza pas drogowy.
  • Yenza, masz jakieś namiary na te domy od Państwa w Hiszpanii za 100kEUR? Czy to nie przypadkiem jak dowcip o rozdawaniu samochodów na Placu Czerwonym :)
  • AlBundy pisał(a):

    Yenza, masz jakieś namiary na te domy od Państwa w Hiszpanii za 100kEUR? Czy to nie przypadkiem jak dowcip o rozdawaniu samochodów na Placu Czerwonym :)



    Nie to akcja autentyczna, można kupić dom z "pakietem tubylca" , puściłam to mimo uszu ale teraz zaczynam się zastanawiać ....

    obcy pisał(a):

    W Twoim przypadku mała tablica na płocie na pewno niewiele daje. Ale reklama w "dobrych" miejscach w Wiązownie chyba też nie? Może warto stawiać sobie pytanie, czy korzystałabyś z usług firmy, widząc tylko reklamę outdoorową, najczęściej wyłącznie z rodzajem usługi i telefonem komórkowym, bez nazwy firmy/nazwiska, adresu itp. Ja pytałbym wśród znajomych, ewentualnie w internecie. Nie lubię facebook, ale jako narzędzie marketingu jest świetny. Niekoniecznie dla Ciebie (a może jednak?)




    Może i macie rację ale :

    1. Skoro nie świadczę usług na miejscu to nie ma kogo zapytać wśród znajomych - marketing szeptany odpada

    2. Skoro jeżdżę do klientów w Warszawie - zazwyczaj co dzień inne biuro - nie mogę podać telefonu stacjonarnego - bo i tak go nie odbiorę ...., to samo z adresem co z tego że jest skoro .... efekt odwrotny - co to za firma skoro nikt nie odbiera a w biurze nikogo nie ma ..., do tego skoro biuro - to trzeba zatrudnić ludzi, urządzić , utrzymać itd. a efekt może być ten sam co przy banerze - klient przejdzie i popatrzy... zresztą akurat tak ostatnio trafiałam że klient życzył sobie obsługi u siebie i w zasadzie rozumiem bo akurat taka specyfika że mu łatwiej,

    na razie liczę na rozwój na zasadzie przyjmę do obsługi, dodatkowo, w atrakcyjnej cenie itd.
    oczywiście strona, internet ale facebook - nie jestem przekonana a fakt że chyba nawet nie wiedziałabym jak się dobrze do tego zabrać ....

    jak ktoś ma ochotę to mogę wspomóc księgowo, logistycznie, prawnie w zamian za skuteczną promocję w necie :-)



  • Sugeruję pozycjonowanie strony www. Wypozycjonowanie na hasło "księgowa wiązowna" czy coś w tym stylu to będzie wydatek kilkuset złotych rocznie...
    Na privie służę namiarami na kilka firm które pozycjonują względnie tanio i robią to dobrze...
  • Edziu pisał(a):

    Wypozycjonowanie na hasło "księgowa wiązowna" czy coś w tym stylu to będzie wydatek kilkuset złotych rocznie...



    Przyznam, że dla mnie zdumiewające jest to, że nawet firmy z Wiązowny wolą się reklamować raczej jako "Józefów" lub "Otwock" niż wspomniana "Wiązowna". Może dlatego, że dla promocji Wiązowny jako dobrego miejsca dla przedsiębiorczości robi się mało, żeby nie powiedzieć - nic, a przywiązanie do terenu (utożsamianie się ze społecznością lokalną - co w innym wątku poruszone) w zasadzie nie istnieje.
  • Pozycjonowanie strony na hasło "księgowa otwock" będzie kosztowało wielokrotnie więcej niż "księgowa wiązowna". Myślę więc, że tym bardziej warto pozycjonować się na hasło z "wiązowna" w składzie.
  • Jednak liczba wyszukań będzie zdecydowanie niższa. Z doświadczeń rozmów ze znajomymi jak mówię gdzie mieszkam, to jedyne co kojarzą to Góraszka i to wyłącznie ze względu na piknik, którego już nie ma.
  • Jest taki dowcip:
    Rzecz dzieje się na plaży w ciepłym kraju.
    - Państwo skąd?
    - Z Pruszkowa. A Państwo?
    - Z Otwocka.
    - Aha, czyli też z Warszawy...
  • Ja jestem z Pruszkowa* ;) A teraz - mozna powiedziec - z Otwocka. Czyli mozna powiedziec, Warszawiak pelna geba! Tym bardziej, ze pradziadek i jego rodzice mieszkali niedaleko Placu Trzech Krzyzy, a on chrzczony w kosciele Sw. Aleksandra ;)

    (*) A tam z Pruszkowa! Ze Żbikowa, jeśli ktoś wie co to znaczy :D
  • Pruszkowski Żbików to tak trochę jak np. ul. Mińska na Grochowie, tylko, że Żbików jest trochę bardziej "hard"... W sumie czas przeszły byłby stosowniejszy bo przez ostatnie 25 lat sporo się zmieniło tzn. stare kiziory siedzą albo dzieci niańczą... A takie były z nich niezłe herbatniki...
  • Mataj pisał(a):

    (...) to wyłącznie ze względu na piknik, którego już nie ma.



    już nie ma i nie będzie?? czy tylko przejściowe zamknięcie tej imprezy?? sorry za off topa
  • CH Góraszka będzie zamiast ;-)
    EDZIU- żarcik - CYMES! :-D
    Dorzucę of siebie w podobnym tonie:
    - Jakie jest warszawskie słowo zaczynające się na y i posiadające w sobie jeszcze trzy y?
    - Ymynyny.

    No i git. Serwus ferajna!
  • Edziu pisał(a):

    Pruszkowski Żbików to tak trochę jak np. ul. Mińska na Grochowie, tylko, że Żbików jest trochę bardziej "hard"... W sumie czas przeszły byłby stosowniejszy bo przez ostatnie 25 lat sporo się zmieniło tzn. stare kiziory siedzą albo dzieci niańczą... A takie były z nich niezłe herbatniki...



    Brawo Edziu! Gratuluje znajomosci przedmiotu ;) To juz nie ten Zbikow, co przed laty! Insza inszosc, ze chyba nie ma czego zalowac. Ale Zbikow to tez moje dziecinstwo. Wspominam bardzo dobrze te czasy, chociaz pierwsze papierosy wypalilem w wieku lat pieciu (jakos tak zawsze sie ukladalo, ze kumplowalem sie ze starszymi a nie z rowiesnikami). Na szczescie opuscilem to srodowisko w wieku lat osmiu. Pozniej ksztaltowal mnie juz tylko Grochow :D
    To byly inne czasy, inni ludzie, inne realia ;)
    Post edytowany przez v460 2013-05-27 19:13:53
  • Grochów jest OK - mieszkałam tam od 11 roku życia :-)
  • No mnie Żbików już nie zdążył, urodziłem się w stolycy, a kształtował GRCHW! :) Kurcze, "frakcja Malcanowska" była silna na forum, ale widzę, że tu GRCHW również dobrze stoi...
  • Grochów Rules !
    Na Grochowie spędziłem 33 lata... Były to piękne lata...
  • Tak to jak widzę większość "rodacy" .
  • ja jeszcze obecnie pomieszkuję na Szeroko pojętym Grochowie (przyczółek Grochowski dokładnie) więc proszę o mnie uwzględnić w opcji "rodacy" - dziękuję :-)
  • W zamierzchłych czasach mojej młodości pamiętam ze nie raz po imprezach lądowało się na przyczółku żeby się przekąpać w jeziorku ... ( to chyba było tam...) albo w parku na Kamionku...
  • Ludzie, jak tam się kiedyś jeździło! PKS-em do Wawra, potem pociągiem do Olszynki, potem chyba 184 i to nie wiem czy nie z przesiadką! Masakra! A teraz na dojazdy narzekamy?:)
  • Parku na Kamionku! Toz to Skaryszak! ;) Najpiekniejszy park w Warszawie!
    Edziu, a gdzie dokladniej? Ja mialem dwie okolice - najpierw Waszyngtona / Kinowa przy DH Kamionek, a pozniej okolice Chrzanowskiego.
  • na Olszynkę tez się chodziło - na Bałki...
  • ech - kombatanckie wspomnienia :-)
  • ul. Łukowska 5. Edukację pobierałem w SP 163, potem SP 102 a potem XIX LO.
    Miejsca do których mam największy sentyment to bazar przy Szembekplacu i Universam Grochów.
    Żona (ta pierwsza) jest z Kinowej...
  • Tez skończyłem XIX LO ;-)
    A teraz baczność i z pamięci :
    Młodzieży nieś
    Radosną wieść
    O święcie naszej szkoły....
  • Cantata ;)
  • Nie chcę Was sprowadzać na ziemię, ale teraz mieszkacie na wsi. I choć miło podbijać sobie bębenek exstolicowatością,to teraz jesteście neowieśniakami (o ile macie pracę na miejscu), lub co gorsza neosłoikami generującymi coporanne korki na wlotówkach. Ale warszawskość tłumaczy przynajmniej blokerskie podejście do rzeczywistości reklamowej. Rozumiem że jeśli otworzę w Wiązowna City sklep warzywny to muszę założyć stronę internetową, wypozycjonować ją i liczyć że jakiś Miłościwie Nam Kupujący, wstanie z rana,włączy kompa i zadecyduje że odwiedzi mnie, a nie Jartona czy pawilon by kupić sałatę na śniadanie... ;)
  • Nie, wystarczy jak swój baner dopasujesz do elewacji, wykażesz się odrobiną smaku w doborze koloru i wykonasz baner chociaż na sklejce pomalowanej ładnie farba, zamiast na fruwającej po okolicy folii. Nie musisz podzielac mojego zdania. Wszystko jest kwestią gustu, a o nim się nie dyskutuje. Mnie reklamy wielkoformatowe nie przyciągają, a odpychaja. Ktoś inny może się zachwyci ich pięknem, widocznie nie jestem targetem.
    Co się tyczy odwiedzenia - przy takim podejściu do klienta faktycznie lepiej zrób stronę w necie, bo pies z kulawą nogą nic u Ciebie nie kupi.
    Z całym szacunkiem, ale wysmiewanie neosloikow, w sytuacji kiedy min. oni mają utrzymać Twój postwiesniacki interes reklamowany na slupie jest chybionym pomysłem, taka blokerska, życzliwa uwaga.