Gmina umywa ręce_bezdomne psy i śmieci
  • Witam,
    chciałabym opisać dwie sprawy dowodzące - moim zdaniem - jak gmina lekceważy mieszkańców.

    Pierwsza - od soboty między naszym domem a domami sąsiadów błąka się bezdomny pies w typie amstaff/pitbull (a może mieszaniec boksera?). W poniedziałek rano zgłosiliśmy sprawę w gminie. Brak reakcji. We wtorek dzwonię z pytaniem, co się dzieje. I słyszę, że "proszę przytrzymać psa, a my wtedy zadzwonimy, kiedy ktoś będzie mógł przyjechać" (mam trzymać w domu nieznanego mi, silnego, być może niebezpiecznej rasy psa, mając własne psy i dziecko?). No skoro nie mogę przytrzymać psa to trochę gorzej. Kiedy ktoś przyjedzie? Może jutro, może pojutrze, nie wiadomo. Firma odpowiedzalna za odwożenie bezdomnych psów do schronisk jest bardzo daleko i nie wie, czy będą chcieli przyjechać, jak pies jest nie przytrzymany i kiedy będą mogli (to może należy zmienić firmę?). A w ogóle to pan z ochrony środowiska ma swoje procedury i bez polecenia pani wójt nic nie zrobi. Dzwonię więc do pani wójt. Oczywiście mogę porozmawiać tylko z panią z sekretariatu, od której słyszę mniej więcej to samo. Jest mróz, pies cierpi (dajemy mu jeść, wiem, że przez to nadal będzie się tu kręcił, ale nie mam sumienia patrzeć jak pies nic nie je od soboty).
    Mam to szczęście, że całe życie miałam psy i ich się nie boję, ale sąsiedzi różnie. Pies goni rowerzystów (pretensje do nas, bo to przy naszej siatce, więc rowerzyści i przechodnie sądzą, że to nasz pies.

    Druga sprawa - od 2-3 miesięcy przy ul. Wypoczynkowej w Lipowie leży rozbeszony samochód (prawdopobnie porzucony przez złodziei). Gmina uważa, że to sprawa lasów, lasy, że gminy (części wraku leżą na poboczu drogi, na granicy między drogą gminną a lasem). Sami byśmy to zebrali z mężem, ale to duże części karoserii, silnika, itp. to potwornie ciężkie i wielkie śmieci.
    Post edytowany przez obcy 2012-12-05 12:47:14
  • Wątek jest teraz w dziale "Samorząd i społeczeństwo obywatelskie", bo nie dotyczy gminy jako takiej, tylko wywiązania się (lub niewywiązania) ze swoich obowiązków konkretnych osób, którzy dostali od nas mieszkańców mandat do zarządzania gminą.
    Konkretne osoby umywają ręce, bo mają podobno zakaz robienia czegokolwiek, co mają formalnie zapisane w obowiązkach. Inne osoby są odpowiedzialne za organizację urzędu, za dobór pracowników, za nadzór i procedury.
  • Pozwoliłem sobie połączyć wątki.

    LASKI pisał(a):

    Rzecz dotyczy bezdomnego psa w typie amstaff/pitbull/bokser, który od soboty koczuje pod naszym ogrodzeniem i po którego od poniedziałku rano (wtedy zgłosiliśmy sprawę gminę) nikt nie chce przyjechać. Wątek i początek sprawy jest tu:
    http://www.forum.wiazowna.net/discussion/263/gmina-umywa-rece_bezdomne-psy-i-śmieci#Item_2

    Dziś zadzwoniłam po raz nie wiem który. I pan rzucił mi słuchawką! Najpierw na moje pytanie, czemu zgłoszenie poszło do pani wójt dopiero we wtorek (pan nic nie może zrobić, dopóki nie dostanie dyspozycji od wójta ze zezwoleniem na wezwanie firmy mającej przewozić psy do schroniska - swoją drogą współczuję panu ubezwłasnowolnienia), pan mnie zapytał drwiącym tonem, czy zgłosiłam to pisemnie w formie wniosku/podania. No jeśli tylko telefonicznie, to się nie liczy! Potem dowiedziałam, że jeśli myślę, że płacenie podatkłów na gminę do czegoś ich zobowiązuję, to - uwaga! - "MOŻĘ PANI PODATKÓW NIE PŁACIĆ". Na koniec na moje rozpaczliwe próby dowiedzenia się, gdzie mogę uzyskać jakąś informację, kiedy ktoś po psa przyjedzie i sugestie, że to chyba pan jest pośrednikiem przynajmniej w sprawie informacji, pan mi rzucił, że on doskonale zna swoje kompetencje i walnął mi słuchawką.

    W sekretariacie pani wójt też spuszczono mnie na drzewo (choć przynajmniej pani była miła) . Ale jeśli chodzi o treść - to na drzewo i nie zawracać głowy pani wójt, sekretarka przekaże (wczoraj też przekazywała, ale jakoś bez efektów).

    Czuję się robiona totalnie w bambus przez swoją gminę.



    Post edytowany przez admin 2012-12-05 14:23:14
  • Jedyne co mógłbym zalecić to wejście do urzędu, wrzucenie psa za drzwi i zamknięcie ich za sobą. Problem z głowy, a gwarantuje, że urzędnicy załatwią sprawę szybciej. Widocznie nie ma innego wyjścia.

    A poważnie(j) ciekawe jest to, że ktoś się takimi psami zajmuje. Sąsiad jakiś czas temu mówił mi o tym, że gmina rozwiązała umowę z osobą, która zajmowała się takimi sprawami, ale nie mam pojęcia czy w ogóle nawet ma do tego prawo (żeby nie mieć podpisanej umowy na łapanie psów bezdomnych). Zaznaczam, że nie wiem czy dobrze go zrozumiałem! Wiem, że jakiś czas temu miał podobny problem, spróbuję podpytać go, jak sprawę załatwił....
    Post edytowany przez Mataj 2012-12-05 15:26:39
  • Warto przeczytać razem z komentarzami, zwłaszcza ten z 21 marca br.

    http://wiazowna.info.pl/walentynkowe-serce-moze-ktos-pomoze/

  • Pamiętajcie, że nasza gmina ma podpisaną umowę na odbiór bezdomnych zwierząt ze schroniskiem w Radysach koło Białej Piskiej na Mazurach. Wyjazd tam i z powrotem to dobre 450 km. Dlatego może prościej przewieźć tę sunię własnym sumptem do schroniska w Celestynowie?
  • Boję się, że tak się to skończy, choć dotychczas z takich miejsc psy raczej zabieraliśmy... Mam nadzieje,, że gdy znajdzie się w samochodzie nie okaże się, że jednak tego bardzo nie lubi... Nikt jej tak naprawde nie zna, a warunków by ją potrzymać, przyzwyczaić do nas nie mamy.
  • Dodatkowo, w schronisku sprawdzą, czy jest zaczipowana. A sądząc po tym, że ogólnie jest zadbana, taka możliwość istnieje.
  • PS. Ogólne ta amstaffka jest bardzo sympatyczna. Gdyby tylko ktoś dał gwarancję, że nie zje naszej suki, kotów i dzieci... :)
  • Maćku może się jeszcze zastanowisz? My mamy 3 suki, a ta amstafka chodzi z nami na spacery i nie było żadnego konfliktu z naszymi! Do tego widać, że dzieci lubi, nasze dziecko próbuje obcałowywać:). A jak jesteśmy na spacerze z dzieckiem, to ewidetnie pilnuje dziecka (nie pójdzie za nami, jeśli dziecko zostaje w tyle, tylko idzie krok w krok z synkiem). Sunia wpadła nam do domu, też mamy kota, którego ewidetnie zauważyła, nie było żadnej reakcji. To jest ewidetnie domowy pies, najprawdopodobniej chowany z dziećmi i innymi zwierzętami (albo po prostu dobrze zscocjalizowany). Gwarancji oczywiście nikt nie da, ale... pies wydaje się stabilny.
    Gmina ma przyjechać po nią w piątek (po 5 dniach! a i to pewnie dlatego, że byliśmy uparci), więc zostaje tylko jutro na zastanowienie się.
  • Byliśmy dziś rano z córką zobaczyć sunię i spotkanie nie wypadło najlepiej. Pokazała nam się od najmniej przyjaznej strony. Chyba uznała Ciebie za swoją panią i inni jej nie interesują.
  • Maciek pisał(a):

    Pamiętajcie, że nasza gmina ma podpisaną umowę na odbiór bezdomnych zwierząt ze schroniskiem w Radysach koło Białej Piskiej na Mazurach. Wyjazd tam i z powrotem to dobre 450 km. Dlatego może prościej przewieźć tę sunię własnym sumptem do schroniska w Celestynowie?



    Owszem prościej. Maćku, nie wierzę jednak w to co czytam.
    O ile mi wiadomo do niedawna gmina miała podpisaną umowę z panem, który nie bąkał i nie miał problemu z przyjechaniem po psa w niedzielę. Teraz podpisano roztropnie umowę z firmą, która ma 450km do Wiązowny, bo tanio było. Nie rozumiem jednak dlaczego tłumaczy się tak absurdalne decyzje "bo łatwiej zawieźć do Celestynowa".
    Żeby nie było ;) Nie polemizuję z tym gdzie zawozić, bo koniec końców to dobro psa jest tu najistotniejsze, ale coraz bardziej zaczyna mnie irytować nieudolność, niefrasobliwość i zwykła głupota urzędnicza, na dodatek okraszona chamstwem (jeśli to co Laski napisała o rzucaniu słuchawką jest prawdą, to takie zachowanie jest zwyczajnie niedopuszczalne).
    Post edytowany przez Mataj 2012-12-06 10:35:24
  • LASKI występują w dwóch osobach i płciach ;D... ale historia ze suchawką to żeńska połowa... Hm szkoda, że cholera źle wypadła... Moje pierwsze z nią spotkanie też wypadło kiepsko. Pies na pustej drodze obwarczał mnie w ciemności, pomyślałem nawet zirytywany, że to znowu biały amstaff sąsiadów, który często jest przez nich puszczany swobodnie... Następnego dnia suńka powitała nas z podkulonym ogonem a jak potem dostała coś do jedzenia nieufność całkowicie zniknęła. Inna rzecz, że jej przyjazne acz nieco zbyt energetyczne zachowanie przestraszyło naszego synka, choc z dużymi pasami jest obyty, to może być problem :(
  • masz na myśli pewnie tego strasznie sympatycznego doga argentyńskiego? jest bardzo młody i żywiołowy
  • hm faktycznie wzrost ma raczej jak dog ... w każdym razie nie podobało mi się jak regularnie, wraz z mniejszym, kudłatym, głośnym i powiedziałbym agresywnym towarzyszem przybiegały do nas wkurzajac nasze psy czasem przez kilkanaście minut zanim pojawili się właściciele na horyzoncie. A my zastanawialiśmy się co będzie jak akurat nasze dziecko będzie chciało wracać od sąsiadów. Ale to już inny temat.
    Natomiast polityka gminy jest dziwaczna, choć może i spójna. Być może opłacało się podpisać umowę z odległa firmą, ale zapewne pod warunkiem, że z rzadka będzie trzeba z niej korzystać, co zapewnia opryskliwość urzędników. No ale jak zaczęliśmy każde z osobna atakować "multimedialnie" wydzwaniając, pisząc pytania do wójta, wrzucając temat na forum i facebooka jakoś się towarzystwo pozbierało... Choć nie chwalmy dnia przed zachodem, jutro przed południem pies powinien być zabrany. Szkoda psiaka ale pozwolić jej tu koczować nie mogliśmy.
  • Mataj pisał(a):

    ale coraz bardziej zaczyna mnie irytować XXXXXX., .....


    Drogi Mataju, rozumiem Twoje emocje, ale proszę Cię trochę ważyć słowa.
    Być może podpisanie umowy z tak odległym schroniskiem miało inne, racjonalne powody, o których nie wiesz? Używane przez Ciebie epitety są moim zdaniem nie na miejscu.
  • Właśnie, kłania się ustawa PRAWO ZAMÓWIEŃ PUBLICZNYCH. Naprawdę bardzo małe pole manewru, bardzo, liczy się CENA.
  • Drogi adminie, w momencie, gdy gmina ma problem z egzekwowaniem usług, na które ma podpisaną umowę uważam, że wszystkie moje epitety są na miejscu:
    - "nieudolność, niefrasobliwość" - przy egzekwowaniu umowy lub nieodpowiednim skonstruowaniu tejże.
    - "zwykła głupota urzędnicza" - brak chęci załatwienia sprawy najszybciej jak to możliwe oraz głupota przejawiająca się w tym, że gdyby nie Laski to pies latałby wolno po gminie i mógł kogoś pogryźć.
    - "okraszona chamstwem" - rzucanie słuchawką i zwracanie takich uwag zasługuje na nazwanie rzeczy po imieniu.

    Nie uważam, abym powiedział coś niezgodnego z prawdą, zaznaczyłem również, że uwaga odnośnie chamstwa jest wygłoszona na podstawie historii Laski. Zdaję sobie sprawę z tego, że słowa są dość ostre, ale adekwatne do sposobu załatwienia sprawy przez urzędników.

    Kryterium ceny jest istotne (najistotniejsze niestety), ale pozostaje jeszcze kwestia wywiązywania się z danej umowy, a jeśli firma przyjeżdża po zwierze z prawie tygodniową zwłoką dla mnie to jest skandal, ale może mam zbyt wygórowane wymagania.
    Post edytowany przez Mataj 2012-12-06 16:40:40
  • Zgadzam sie z Matajem w 110% - dodam jeszcze tylko, że część urzędników ( nie tylko w Gminie Wiązowna) czuje się kompetnie bezkarna - na zasadzie i co mi obywatel zrobi. Prawda jest taka, że jak się obywatelowi za mocno nadepnie na przysłowiowy odcisk to może i to dużo - o czym niektórzy urzędnicy już się przekonali a innych to jeszcze spotka :D
  • Witam,
    Tu żeńska połowa Lasków;), znaczy żona LASKI.

    Historia o rzucenie słuchawką jest jak najbardziej prawdziwa. Zaznaczam, że choć słychać było w moim tonie irytację (był to już nie wiem który telefon do gminy i za każdym razem słyszałam, że nie wiadomo, kiedy ktoś przyjedzie po psa), to z całą pewnością nie użyłam żadnego niegrzecznego czy obraźliwego słowa. Dodam jeszcze, że od poniedziałku bezustannie nas odsyłano - pan z ochrony środowiska do pani wójt, w sekretariacie pani wójt z powrotem do pana.

    Co do postu Mataja. Może nie użyłabym słowa 'głupota', ale już nieudolność, lekceważenie mieszkańców oraz lekceważenie cierpienia zwierzęcia i zła wola są w pełni uzasadnione. Ja na pewno już na panią Będkowską nie zagłosuję. Na forum gazety gminy Wiązowna (mam tam nick Lipowianka) jest historia z łabędziem i obojętnością gminy, która sugerują że nasz przypadek jest chyba normą.

    Dziś podobno ma ktoś przyjechać po psa. Od soboty minął prawie tydzień. A tej nocy zrobił się już taki mróz, że wpuściliśmy psa do garażu, nie mieliśmy już sumienia patrzeć jak gładkowłosy pies, ewidentnie nie przyzwyczajony do przebywania na zewnątrz cierpi na mrozie.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Kobieca strona LASKI;)
  • "głupota" odnosiła się do tego, że jakby pies, którego obecnie z woli urzędników stałaś się właścicielem kogoś pogryzł to odpowiadałabyś albo Ty, albo nikt, ale za to ktoś by był pogryziony, bo pies latał samopas.

    Co do historii tego typu przypominam sobie podobną historię ze żmijami opisaną bodajże na info.pl.
  • Jest jeszcze:
    http://wiazowna.info.pl/historia-o-wezach-w-majdanie/
    Ciekawe że w tym artykule również pojawia się pan z Ochrony Środowiska w UG. Może warto organizować szkolenia na temat poradzenia sobie w sytuacjach stresowych. Żeby przynajmniej grzecznie odmówił pomocy, kiedy nie może albo nie chce pomagać ;-)
    Sytuacja z wężami jest na tyle nieporównywalna z tematem tego wątku, że żmije zygzakowate poruszają się u nas z zasady samopas.
  • Naprawdę wg ustawy przetargi są możliwe wg tylko jednego, cenowego kryterium? Trafiam na przetargi, w których należy spełnić 2-3 kryteria, a ocena jest procentowa za każde. Rozumiem, że najprościej przeprowadzić przetarg o "najniższą" cenę, ale nie zawsze jest najlepsze rozwiązanie.
    Pogryzienia przez bezpańskie psy już się w gminie zdarzały.

    obcy pisał(a):

    Sytuacja z wężami jest na tyle nieporównywalna z tematem tego wątku, że żmije zygzakowate poruszają się u nas z zasady samopas.



    Dobre :))
  • Ale dając jedno kryterium - cena - urzędnik zabezpiecza się i nikt mu nie zarzuci "ustawiania przetargu". Generalnie uważam, że przetargi cenowe są straszliwą zmorą! Zdarzało mi się wyceniać pewne usługi i wysyłać ofertę na taki przetarg. I bywało tak, że wyceniałem coś całkowicie po kosztach. Jendocześnie starałem się projektować tę usługę tak, by była robiona "po najmniejszej linii oporu" ale z zachowaniem minimum rozsądku (a czasem nawet i bez tego minimum rozsadku), żeby koszty były jak najniższe. A w rozstrzygnięciu konkursu były firmy 2-3, a nawet 4-krotnie (sic!) tańsze. Firmy-krzaki rzecz jasna (nikomu z nazwy nieznane). Wszystkie "normalne" firmy były droższe.

    Ktoś powie, że wyceniałem za drogo lub że są tacy, którzy umieją zrobić to znacznie efektywniej? ;) Hehehe - nic z tych rzeczy! Efektywność nie ma tu nic do gadania ;)
    Abstrahując od tego, że się po prostu NIE DA... to żeby jednak jakoś zrobić te rzeczy 3-4 krotnie taniej, to trzeba je robić maksymalnie niezgodnie ze sztuką, bez skontrolowania jakości wykonania, płacąc ludziom głodowe stawki, za które oni nie pracują tylko... oszukują!
    I żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał - ja nie narzekam. Oferty raczej wysyłałem "dla sportu". Chodzi mi tylko o to, że "przetarg 100% cena" narzuca filozofię działania: "Wy udajecie, że płacicie... My udajemy, że Wam to zrobimy. Wy wiecie, że my to zrobimy źle, ale co to kogo obchodzi!? Przecież będziemy mieli jakiś tam wynik, za który jakoś tam zapłacimy" Co ciekawe, na podstawie takich usług są podejmowane czasem BARDZO ważne decyzje, skutkujące wydawaniem relatywnie dużych pieniędzy ;)

    A przecież rzadko kto, jak ma kupić lodówkę... bierze pierwszą z brzegu najtańszą. A lodówka to "parę groszy" w porównaniu z usługami zamawianymi w przetargach 100% cena.
  • @v460 Edziu ładnie proces "nieustawianych" przetargów opisał w wątku śmieciowym. Nie tak znowu trudno przetarg z jednym kryterium ustawić.

  • Ja wiem ;) Ale wszystkim sie wydaje, ze "najbezpieczniej" bedzie 100% cena.
    A tak jak to zapisal Edziu (CNG), moze zostac podwazone / oprotestowane / zaskarzone / uniewaznione.
    Post edytowany przez v460 2012-12-10 23:25:14
  • Na stronie UG pojawiła się odpowiedź. Psa (o ile to wasz) zabrano po 10 dniach :| Tempo godne pozazdroszczenia...
    Ludzie się później dziwią, że sprawy urzędowe, które wymagają kontroli, analizy zajmują dłużej niż jedną kadencję...

    Ps. Sprawa z psem bardzo pouczająca. Od razu mówię, jak złapie psa to czekam góra dwa dni, później zawożę go do urzędu, wrzucam i zamykam drzwi.
    Post edytowany przez Mataj 2012-12-11 10:04:54
  • Radni uważają, że "podjęcie działań mające na celu" to to samo co "działania zgodnie z obowiązkami". image
    676 x 342 - 233K
  • "ewentualne wyłapanie" - czyli jakby się dało, ale się nie dało.

    PS. ewentualny «możliwy, przypuszczalny»(sjp)
  • Może radni z angielskiego eventually - w końcu, ostatecznie.