• Na wiazowna.pl ukazał się artykuł o spotkaniu w wiązowskim przedszkolu dla rodziców pięcio- i sześcioletnych dzieci.
    http://www.wiazowna.pl/571-4704b86ebac25-35012.htm
    Tym razem nie chcę polemizować z artykułem, mimo że trudno z niego wnioskować, co "prelegentki" miały na myśli. Chciałem raczej zapytać o opinie. Czy warto wysłać sześciolatki na kolejny rok przedszkolny (tzw. zerówka) ? W 2011 roku już wszystkie pięciolatki rozpoczęły swój obowiązkowy rok przedszkolny, według podstawy programowej, która miała przygotować dzieci do szkoły. Czy szkoły w naszej gminie są przystosowane do potrzeb sześciolatków, nie tylko dotyczące nauczania, ale również infrastruktury (szatnie, meble ...) i organizacji (większa potrzeba ruchu, więcej przerw ...) w szkole.
    Post edytowany przez admin 2012-02-24 16:40:58
  • Z tego co widzę na BIP Rada chce podnieść opłaty za przedszkole do 3 zł za ponadprogramową godzinę. Z uchwały wynika również, że opłata ta dotyczy także dzieci, które jako 6-latki będą uczęszczać do zerówki szkolnej. Do tej pory zerówka szkolna była bezpłatna. Jeśli dobrze interpretuję zapisy uchwały RG to za Chiny nie puściłabym swojego dziecka do szkoły. Po pierwsze - kwestia pieniędzy - wolę, żeby moim dzieckiem za te same pieniądze zajmowały się Panie, z którymi od lat dobrze się czuje w przedszkolu, po drugie - kwestia świetlicy. Może kiedy będzie rok starszy i bardziej odporny psychicznie da radę tam przebywać...
  • Ja odpowiem tak.
    Program klasy "1" to - nauka pisania i czytania, nauka liczenia do 20.
    Zastanów się czy to dużo.
  • Mało.
    Znam pięciolatków którzy nie mają z tym najmniejszego problemu.
    Inna sprawa, czy sześciolatek radzi sobie psychicznie z "reżimem szkolnym". Konkretnie w naszych gminnych szkołach.
    Jeden przykład: Podstawa programowa dla wychowania przedszkolnego przewiduje dla zdrowia dziecka obowiązek przebywania chyba min. dwóch godzin na świeżym powietrzu. Od pierwszej klasy dzieci już nie mają możliwości przebawania na świeżym powietrzu.
    Inne pytanie, czy są warunki w szkole, że sześciolatki radzą sobie wśród dzieci o 4 lata starszych od nich, a czasem, np. przed szkolnym sklepikiem, wśród gimnazjalistów. Jak z dowozem, gdzie, jak wiadomo, nie ma opieki?
    Oprócz tego jest to indiwidualna sprawa: czy maluch potrafi się przez kilka minut skupić, czy dobrze odnajduje się w nowym otoczeniu, potrafi współpracować, wyrazić swoje potrzeby itd.
  • Moim i mojej domowej kadry pedagogicznej zdaniem - nie ma sensu.
    Dzieciak zostanie, będzie się uczył tego samego, po czym nie zorientujesz się jak dziecko cofnie się w rozwoju.
    Czarna - jeśli miałbym do wyboru zapłacić kilka złotych, a rozwijać dziecko, czy zostawić w przedszkolu tylko dlatego, że dobrze się czuje - nie zastanawiałbym się. Jeśli dziecko zrealizowało już program zakładany w przedszkolu, będzie kolejny rok tłukło to samo. Moim zdaniem nie ma sensu.
  • Mataj, ja piszę nie o tym czy 6-latka posyłać do pierwszej klasy (bo to bardzo indywidualna sprawa) ale o tym czy korzystać z zerówki w przedszkolu czy w szkole.
  • Podstawowym problemem jest chyba opieka po zakończonych zajęciach. Zerówkowicze po lekcjach w Wiązownie idą chyba do szkolnej świetlicy, która jest bardzo przepełniona?
    Jeśli rodzic może sobie pozwolić na odbieranie 5-latka po zajęciach to wątpliwości jest chyba mniej.

    Moja córka jak miała 5 lat poszła do zerówki szkolnej, a potem jako sześciolatka do pierwszej klasy.
    Zajęcia w zerówce zaczynały się o 8:30 (nie było tłoku w szatniach) a po zajęciach (ok. 13) do godz. 17:00 dzieci przebywały we własnej sali i nie miały kontaktu ze starszymi uczniami. Sala była duża, miała dwie umywalki, jej większa część służyła do zabawy.

    Po roku córka poszła do klasy I, ale stworzonej tylko dla dzieci sześcioletnich. Program miały taki sam jak ich 7 letni koledzy i koleżanki, ale były "pod ochroną" Nie korzystały ze świetlicy ogólnej, tylko po zajęciach dołączały do sali zerówkowej, która po południu stawała się taką świetlicą dla najmłodszych.
    Zajęcia były zawsze na 8:00.

    W drugiej klasie córka dołączyła do szkoły w Wiązownie. Nie było żadnych problemów z odnalezieniem się w dużej szkole. Córka zostawała na świetlicy szkolnej. Słyszałam różne opinie i narzekanie ze strony rodziców, ale osobiście nie miałam negatywnych doświadczeń ze świetlicą. No ale córka miała już 7 lat a nie 5.

    Nie zgadzam się absolutnie z opinią, że wcześniejsze posłanie do szkoły skraca dzieciństwo. Program pierwszej klasy został tak obniżony, że tracą na tym 7 latki, które dublują materiał z zerówki. Rok stracony. Może gdyby więcej rodziców decydowało się na posłanie swoich pociech rok wcześniej do szkoły to byłaby szansa na utworzenie klas tylko dla 6 latków, którzy byli by traktowani bardziej ulgowo?

    W tym roku szkolnym (2011/2012) nie było na to szans biorąc pod uwagę ilość dzieci 6 letnich w klasach pierwszych: http://wiazowna.info.pl/szesciolatki-pojda-do-zerowek/

  • Phili, gdyby w szkole w Wiązownie dzieci miały lepsze warunki spędzania czasu po zajęciach to na pewno wielu rodziców zdecydowałoby się oddać tam swoje dzieci. Teraz słyszymy: "zapiszcie dzieci a my (władza) pomyślimy jak polepszyć warunki". Według mnie to powinno działać na odwrót.
  • czarna pisał(a):

    Phili, gdyby w szkole w Wiązownie dzieci miały lepsze warunki spędzania czasu po zajęciach to na pewno wielu rodziców zdecydowałoby się oddać tam swoje dzieci. Teraz słyszymy: "zapiszcie dzieci a my (władza) pomyślimy jak polepszyć warunki". Według mnie to powinno działać na odwrót.


    Pewnie tak, bo szkoła podstawowa jest naprawdę w porządku. Pisze to jako "doświadczona" mama dwójki dzieci,które mają za sobą klasy szkoły państwowej w Warszawie (Syn dołączył do szkoły w Wiązownie dopiero w IV klasie, córka w II )

    Co prawda nie do końca rozumiem akcję zamykania szkoły po południu. Panie w świetlicy są zdenerwowane ( i ja się im nie dziwię!), że muszą zostawiać maluchy w sali i ganiać otwierać drzwi rodzicom, którzy czują się jak intruzi. Efekt - napięta atmosfera po obu stronach.

    Podobnie nie wiem, czemu nie robione jest nic, żeby zatrzymać zdolne dzieci w Gimnazjum w Wiązownie, ale to już temat na oddzielny wątek.





  • Jeśli zerówka - to w przedszkolu
    Jeśli klasa 1 - no to ... szkoła.
  • Czarna - jak wygląda to w Wiązownie - niestety nie wiem. Wiem, że w Warszawie wygląda to tak jak pisze Phili (moja piękniejsza połówka, nauczycielka przedszkolna, ma podobne doświadczenia). Podejście władzy - kupowania kota w worku jest idiotyczne, ale jestem w stadium zwątpienia - coraz mniej przestaje mnie tu dziwić. Chociaż rozumiem, że ciężko zrobić dobrą ofertę dla małej grupki ludzi i odwrotnie, trudno licznie zdecydować się na niewiadomą.

    Co się tyczy dzieciaków:
    W wieku 5 lat jest obowiązek przedszkolny. Dzieciaki robią (a przynajmniej powinny) robić program. W wieku 6 lat jest zerówka, a program niestety niemalże identyczny z tym dla 5-cio latków. Moim zdaniem szkoda jest roku, bo dziecko robi to samo, zatem niech chociaż robiąc to samo rozwija się przystosowując się do tego co je czeka w pierwszej klasie.
    Zatem nie do końca podzielam kategoryczne zdanie:
    Jeśli zerówka to przedszkole - jeśli 1 klasa to szkoła, tu faktycznie trzeba jeszcze zweryfikować wybór przez możliwości finansowe (zostawianie dziecka w przedszkolu jest tańsze) oraz to, jak rozwijają się wasze dzieci - niektóre potrzebują dodatkowego roku, żeby dogonić resztę. To nic złego, tak po prostu jest.
  • Ludzie o czym wy piszecie , do szkoły dziecko się "dostanie" a do przedszkola (prywatnego) moje 4 letnie dziecko mogę puścic jak zapłacę bo niestety w Wiązownie do przedszkola gminnego jak mnie poinformowano - jest na to podobno jakiś regulamin, przyjmuje się dzieci z rozbitych rodzin, osób bezrobotnych, wielodzietnych itd. w kazdym razie wyszło na to że żeby moje dziecko zostało przyjete to nie jest wyznacznikiem to czy jest odpowiednio rozwiniete intelektualnie i emocjonalnie a to czy jestem rozwiedziona itd. nic tylko pracować , odprowadzać podatki i .. klasać władzy...
    Na dzień dzisiejszy zgodnie z preferowanym trendem jestem osobą bezrobotną, pobierającą zasiłek - jeszcze i usilnie starającą się o pracę gdzie 4 letnie dziecko będzie znakomitym atutem dla potencjonalnego pracodawcy.
    Nie mówię już o tym że będzie się ono prawidłowo rozwijało budując wspaniałe relacje w kontaktach z rówieśnikami - nie zapominajmy że okres przedszkolny to przede wszystkim okres gdzie dzieci "uczą" się zachowań w grupie a potem dopiero się uczą czytać itd.

    Ps. Szukam pracy :-) - moga być warunki stresowe... np. urząd gminy :-)

  • jakiś konkretny wydział? ;)
  • Po dzisiejszej rozmowie z sekretarką pani Wójt chyba już niestety żaden ;
  • szybko tracisz zapał ;)
  • Żadna praca nie hańbi :-)
  • MPT pisał(a):

    szybko tracisz zapał ;)



    Nie tracę zapału tylko patrzę realnie... i do tego niestety krytycznie .
    Jakbym tak szybko traciła zapał to już dawno nie zasilałabym polskiego ZUS tylko cieszyła się słoneczkiem w łagodniejszym klimacie ;-) ale człowiek to już taki głupi jest .... i przejawia patriotyzm - czasami prawie lokalny :-)